A więc wczoraj byłam w fabryce bombek. Dwie godziny dojazdu i dwie godziny powrotu, ale było warto. Razem z nowymi koleżankami, siadłam na tylnych miejscach. Gadałyśmy, gadałyśmy i jeszcze troszkę gadałyśmy. Potem wsiadła druga świetlica i ktoś włączył "gangam style". Potem ktoś inny włączył ,a na końcu włączyła Karola i zrobiła się kakofonia. Potem wszyscy z ostatniego rzędu ( czyli ja, Karola, Kamila, Ola i Wiktoria) zaczęli śpiewać. Potem dojechałyśmy do trzeciej świetlicy. Kiedy tamci się już zapakowali do autokaru pojechaliśmy dalej. Znowu zaczęło się gadulstwo , dzika muzyka itd.
Kiedy dojechaliśmy do fabryki, a raczej do wytwórni bombek zdziwiliśmy się że to taki mały budynek. Weszliśmy do środka połowa wycieczki poszła do ubikacji. Po tym jak się załatwiliśmy weszliśmy na górę żeby powiesić kurtki. Weszliśmy do sali i pani powiedziała nam jak powinno się malować bańkę, jak powinno się ją trzymać itd. Zaraz potem zaczęliśmy malować swoje bombki. Ja pomalowałam swoją w kolory reggae. Bombki nie pachną za ładnie, albowiem śmierdzą jak stolec.